niedziela, 1 listopada 2015

Jesień. Psy. Jesień. Psy.

Od kiedy pracuję, ciężko mi pstryknąć jakieś nowe fotki. Codziennie kiedy wracam jest już ciemno. Postanowiłam więc sobie, że pojedziemy dziś w pewne piękne miejsce, które pokazała nam znajoma i tam zrobimy kilka jesiennych fotek. Z planów nic nie wyszło. Ale wzięliśmy aparat na spacer.


Całą resztę fotek możecie obejrzeć w zakładce Galeria.

Kolejna z moich refleksji.. ;)
Od czasu kiedy Tobi trochę więcej myśli i trochę więcej się rusza nieco zmieniła się nasza codzienna rutyna. Do tej pory psa w domu "nie było". Chodził sobie albo spał. Teraz? Nie ma chwili do stracenia! Jak nie miś, to piłeczka. Ewentualnie można powalczyć też z jakąś poduszką bądź gryzakiem. No i mamcia musi porzucać. Jeśli nie to wejdę jej na głowę (dosłownie). Przytulanie i włażenie do wyrka się nie zmieniło. Chociaż, może zdarza się częściej? Największa chęć na zabawy przychodzi wieczorem, często późnym wieczorem kiedy juz na prawdę nie mam na niego siły.. Zastanawiam się wtedy czy było warto go tak rozbestwić.. Przechodzi mi z rana ;)

Osiągnięcie tygodnia:
Tobiś potrafi już na tyle się skupić i pohamować rządzę zdobycia dysku, że pięknie zostaje w siadzie i leżeniu. Możemy więc z łatwością ćwiczyć overy. Wcześniej jakakolwiek komenda wydawana w obecności dysku nie miała żadnego znaczenia ;)

A tak straszyliśmy w sobotę, Halloween.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz